poniedziałek, 14 lutego 2011

Wal(n)ętynki

Przychodzi taki dzień w roku, że ludzie zaczynają szaleć. Nie z powodu sprzątania, ubierania choinki czy kolorowania jajek. Dziś są Walętynki lub jakbym to ja nazwała bardziej walNiętynki poniewasz wszystkim wali do głowy z powodu tego święta.... Przyznam się, że mi także uderzyło do głowy, ale nie aż tak. Jakiś już czas temu kupiłam kilka kartek i wysłałam do Polski, no i kupiłam prezent dla dwóch świetnych dziewczyn, które poznałam w USA i róże dla mojej nauczycielki. Niestety na tym moje walętynki się skończyły. Jedynie jeszcze moja siostra przysłała mi dwie płyty z ćwiczeniami i list :). Przyznaję, od zawsze wiedziałam, że moja siostra jest walnięta, ale nie wiedziałam, że do tego stopnia :P. Ogólnie dzień minął mi jak w każdy poniedziałek. Pobudka, śniadanie, zrobienie lunchu dla dzieci i śniadania dla nich. Spakować się do szkoły i zawiezienku wszystkich do szkół i pojechaniu samej do szkoł. Na dzień dobry dostałam dwa cukierki oraz jakąś taśmę na rolce, która wygląda jak korektor-myszka. Sama dałam róże nauczycielce, która była mile zaskoczona. Na początku były konwersacje, przerwa, a później zadania..... Następnie musiałam wrócić do domu gdyż musiałam zabrać papiery by jechać do MVC's, ale okazało się, że było zamknięte. Po drodze do domu wstąpiła do sklepu po ogórki kiszone, kiszoną kapuste, sernik na zimno i makowiec, którego chowam u mnie w pokoju :D. Gdy odebrałam dzieci ze szkoły, odrobiliśmy część lekcji, Garden State Plaza, lekcje, hebrajski, lekcje, zabawa z małą i tak w sumie teraz siedzę na dole przed tv i piszę.....

Postaram się za jakiś czas wytłumaczyć dlaczego postanowiłam wszystko zmienić.....

You know You love me
x.o.x.o.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz